Strony

środa, 30 maja 2012

Rozdział 6

*Oczami Joanne*
Ja byłam może i dzielna ale w środku się darłam "BŁAGAM weźcie odemnie tą wodę utlenioną. KURWA to mnie boli. !!! " I tym podobne. Ale cały czas uparcie twierdziłam że nic mi nie jest.
- Ej a tak w ogóle to co ci się stało że się przecięłaś. ? - spytała Susan
- Yyy nic takiego. - uniknęłam odpowiedzi.
- Jo.. ? - Niall
- Oj no bo chciałam zrobić porządek i mi się szklanka na kolanie rozbiła. - powiedziałam
- Okej. No to mamy tylko jedno wyjście. - Susan
- Jakie. ?! - spytałam przerazona.
- Nasza mała Jo nie może sprzątać. - Susan
- Nie zrobisz mi tego ? - ja
- A właśnie że zrobię. - Susan wystawiła język.
- Ale o co chodzi ? - Niall
- Jestem chora. - powiedziałam
- A na serio. ? - Niall
- Jestem chora. Mam chorobę która się nazywa Nerwicą natręctw. - przyznałam się
- Oj nie wiedziałem, ale trzymasz się. Wiem to bo moja mama jest na to chora i po niej widać, a po tobie nie. - Niall
- Staram się. - ja
- Ale chwila od kiedy jesteś na to chora. ?- spytał
- Mniej więcej od pół roku a co ? - ja
- No bo ta choroba jest związana z traumą lub jakimś przeżyciem przez które masz obrzydzenie do wszystkiego. - Niall
- Nie chcę o tym rozmawiać. - spóściłam głowę.
Harry wyszedł z łazienki.
- Umyłeś ręce. ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział i chwycił moja twarz.
Szeroko otworzyłam oczy. Pobiegłam do siebie do pokoju i wzięłam czyste ubranie. Weszłam do łazienki. Stałam pod prysznicem chyba godzinę, aż usłyszałam pukanie do drzwi.
- Joanne prosze wyjdź. - powiedziała błagalnym tonem Susan
Wyszłam się ubrałam w czyste ubranie i wysuszyłam włosy. Wyszłam z łazienki.
- Przepraszam. - powiedział Harry. Chciał mnie przytulić.
- Proszę  nie dotykaj mnie - odsunęłam się.
- Chodź. - Susan pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy do kuchni, gdzie siedzieli chłopacy.
- Joanne jak się czujesz.? - spytał Liam
- Źle. - ja
- Jest w lekkim szoku. - dopowiedziała Susan
- Ale że ja. ? - ja
- Tak ty idź usiądź na kanapę i obejrzyj jakiś film. - powiedziała prowadząc mnie do salonu. Posadziła mnie na łóżku i włączyła telewizor. Po chwili dołączyli do nas chłopacy.
-Przepraszam cię Joanne. Nie wiedziałem że tak zareagujesz. - powiedział Harry i tym razem dałam się przytulić.
- Nie to moja wina. To ja jestem taka pojebana że na to co się stało zageagowałam chorobą. - powiedziałam
- Joanne ta choroba to nie jest twoja wina tylko tego... No wiesz o co mi chodzi.. - Harry
- Nie nie jest moja tylko tego chuja który mnie zgwałcił. - krzyknęłam i poszłam do siebie.

*Oczami Susan*
- Musiałeś. Dobrze wiesz że takie teksty jej o tym przypominają. - powiedziałam i poszłam do Jo.
Weszłam do jej pokoju. Siedziała wtulona w swojego wielkiego miśka.
- Joanne...- powiedziałam
- Weź się odemnie może co ? Czy ja ci coś zrobiłam. ? Zrobiłam wam coś. ? - spojrzała na chłopaków którzy właśnie weszli i kontynuowała - Nie nic nie zrobiłam. Jestem dobrym człowiekiem. Oddaję krew tym którzy jej potrzebują. Chodzę do sierocińca bawić się z dziećmi, żeby nie czuły się samotne. Czytam bajki dzieciom w hospicium. Zostawiam uśmiech tam gdzie nie ma żadnej nadzieji. Daję tym dzieciom energię na każdy kolejny dzień. Więc dlaczego mnie to spotkało. ?
- Joanne jesteś dobrym człowiekiem, ale nie zawsze inni to doceniają. - powiedział Harry po czym Jo zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Jo jesteś niesamowita. Zobacz ile rzeczy robisz żeby uszczęśliwić innych. A to co się wydarzyło to po prostu fakt że nie miał kto cię obronić. - Niall przytulił Joanne która nadal płakała.
Postanowiliśmy zostawić ich samych bo Niall ma na nią dobry wpływ. Zayn stanął za mną i mocno mnie przytulił. Uśmiechnęłam się a Zayn podał mi bukiecik pięknych róż. Najbardziej mnie zdziwiło że jedna była sztuczna.
- Będę cię kochał dopuki wszystkie róże nie zwiędną. - uśmiechnął się cwanicko.
- Serio.? A co jeśli ci powiem że ja ciebie będę kochać do końca świata i jeden dzień dłużej. ? - spytałam.
- Hmm chyba będę musiał zmienić taktykę, ponieważ moja dziewczyna jest inteligentniesza odemnie. - powiedział..
- No wiesz w końcu z nas trzech w sensie mnie, Jo i Mary. Ja jestem ta inteligentna, Jo to jest ta spontaniczna i zabawna, a Mary to jest ta zdemoralizowana i genialna. Nie wiem czemu, ale tak się jakoś przyjęło. - ja
- Hmm co do twojej inteligencji to się zgodzę. - powiedział i czule mnie pocałował.
Spojrzałam na zegar. Była już 12.00.
- O mój boże spóźnię się na trening. ! - krzyknęłam i pobiegłam w stronę drzwi.

*Oczami Nialla*
- Ciii już nie płacz. Będzie dobrze. Zapomnij o tym co było. Wiesz kiedyś pewna bardzo mądra osoba powiedziała "Trzeba biec do przodu i nie patrzeć w tył." Wiesz kto to powiedział? TY - ja
- Niall... Mówiłam ci już że jesteś najlepszym przyjacielem. ? - spytała
- Tak mówiłaś. - uśmiechnęłem się.
- Chyba muszę wyjść. - powiedziała smutno.
- Dlaczego. ? - ja
- Mam dzisiaj mecz w koszykówkę a jeszcze przed meczem będziemy trochę ćwiczyć. - Joanne
- Okej no to życzę powodzenia. - powiedziałem i wyszłem.
"Życzę powodzenia." ?! Kurde tak i w taki sposób chcę trafić do jej serduszka. Zeszłem na dół.
- Chłopacy do salonu.! - krzyknęłem.
- Czego. ? - spytał Lou
- Joanne ma dzisiaj mecz. I my będziemy ją dopingować. Mówiła że na meczu brakuje osób które ją motywują. Więc to my będziemy tymi osobami. - uśmiechnęłem się szeroko do chłopaków.
- W sumie to dobry pomysł. - powiedział Harry
- Tak Jo by się ucieszyła. - Liam
- Będę mógł nakręcić ten film i później pokazywać naszm dzieciom i wnukom. - rozmarzyłem się.
- CO?! - Harry
- A nie, nic, nic. Tak tylko głośno myślę. - powiedziałem i poszedłem na górę się przebrać. Mecz miał być za godzinę.
Po pół godziny zwarci i gotowi wychodziliśmy na mecz. Kiedy dotarliśmy na miejsce od razu nas wpuścili. Usiedliśmy w pierwszym rzędzie żeby dobrze widzieć zwycięztwo Jo. Po jakimś czasie dołączyła do nas Mary i Susan. Zdziwione naszą obecnością usiadły o nic nie pytając. Na boisko wyszła drużyna Joanne. Jo spojrzała na nas i szeroko się uśmiechnęła. Weszła drużyna przeciwna i mecz się zaczął. To był genialny mecz. Najlepszy na jakim byłem. Joanne jest na serio dobra. Ale mimo iż była prawdopodobnie najlepsza z drużyny to grała zespołowo. Taka gra miała sens. Mecz zakończył się wynikiem 86:64 dla drużyny Jo. Joanne skakała ze szczęścia. Poszła pod prysznic i się przebrać. Czekaliśmy na nią. Kiedy już wyszła wszyscy rzucili jej się na szyję tylko ja nadal stałem oparty o samochód. Kiedy już się wszyscy od niej odkleili podeszłem do niej i mocno ją przyuliłem.
- Gratuluję. - szepnęłem jej na ucho.....


2 komentarze:

  1. hell yeah jestem tą genialną i zdemoralizowaną :D
    łiiii jak słodko <3 rzygam tęczą.
    nie no ale tak serio to jaram się tym bardziej
    niż dziewica wibratorem :u

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuchareczkaa ^^30 maja 2012 18:50

    Jeeeju, to smutne i cudowne zarazem.
    Prawie się poryczałam ;___;
    Ale mam nadzieję, że następne będą mega zwałowe ;D

    OdpowiedzUsuń